






| Temat: | Grodno | |
| Autor: | Stanisław Wierzbicki | |
| Data: | 2012-10-13 17:32:15 | |
| Treść: | Czy wiecie, że 30 km. od Sokółki znajduje się duże miasto, większe od Białegostoku. Tak, to jest Grodno. Zaczniemy od przekroczenia granicy w Kuźnicy Białostockiej. Już kilka kilometrów za Sokółką rozpoczyna się kolejka TIR-ów, zajmująca całe prawe pobocze szosy. Na przejściu mamy najpierw kontrolę polską, tu pogranicznik zbiera paszporty przypatrując się uważnie twarzy, idzie do budki gdzie je skanuje do komputera i po 15 min. otrzymujemy je z powrotem. Teraz przez pas ziemi niczyjej przejeżdża się do posterunku białoruskiego. Kolejka osobowa niewielka, 5-6 samochodów, jakiś bus relacji Białystok - Grodno i my. Po krótkim oczekiwaniu pan pogranicznik przynosi karteczki meldunkowe do wypełnienia. Należy je wypełnić w 2 egzemplarzach, podając dane osobowe, numer paszportu, cel przyjazu i miejsce pobytu. Opis pól do wypełnienia w języku rosyjskim i angielskim. Po wypełnieniu pan pogranicznik zabiera je wraz z paszportami (ponowne obejrzenie twarzy) i pozwala wysiąść z autokaru celem odwiedzenia WC i banku. WC - tu dla niektórych pierwszy kontakt ze wschodnią toaletą publiczną, czyli dziurą w betonie i miejscem na nogi. No i zapach, który w takich warunkach jet nieunikniony. Przytoczę żart pana Wiesia, ponieważ na WC są dwa napisy (M i Ż - pisane cyrylicą) - panie zadały pytanie gdzie mają wejść. Pan Wiesio natychmiast odpowiedział: M jak Madam, Ż - jak Żentelmeny. Oczywiście, jak znacie rosyjski, było całkiem odwrotnie. Bank - bo na Białorusi nie ma kantorów - prowadzi zamianę złotówek na ruble białoruskie. Małe pomieszczenie, jedno okienko i stajemy w kolejce. Każdy wychodzi czując się jak milioner, oglądając trzymane w ręce setki tysięcy rubli. Po niecałej godzinie otrzymujemy z powrotem paszporty z podbitymi karteczkami. Karteczki te mamy mieć zawsze przy sobie jako dowód legalnego przekroczenia granicy. No i wjeżdżamy na Białoruś, od razu rzucają się w oczy ogromne pola i wioski, właściwie takie jak i przed granicą. Zaraz za przejściem granicznym wjeżdża się na wzgórze, skąd w oddali widać już Grodno. Do Grodna wjeżdża się przez dzielnicę przemysłową, potem przekraczamy Niemen i jesteśmy w centrum miasta. Zaczynamy od zakwaterowania się w hotelu BIAŁORUŚ. Tu kolejna niespodzianka, w recepcji otrzymuje się kartkę z numerem pokoju, potem należy znaleźć panią etażową i od niej dopiero klucz. Oczywiście małe nieporozumienie z piętrami, w końcu parter to już "pierwyj etaż". Zostawiamy bagaże i jedziemy na zwiedzanie. Zaczynamy od monastyru świętych Borysa i Gleba na Kołoży. Położona na skarpie nad Niemnem, zbudowana w XII w. Po częściowym zawaleniu się skarpy podmytej przez Niemen, została w połowie odbudowana jako drewniana! Czekamy chwilę na wejście, w cerkwi trwa właśnie chrzest. Potem jedziemy do zamków, Nowego i Starego. Nowy Zamek, zbudowany dla potrzeb zgromadzeń sejmowych (co 3-cie posiedzenie sejmu w Królestwie Obojga Narodów było w Grodnie). Dowiadujemy się, że tu odbył się ostatni sejm przed rozbiorami a w środku znajduje się stół, na którym król Stanisław August podpisał abdykację. Tak, te wydarzenia rozegrały się w odległości 60 km. od Radunina! Po takich wiadomościach duże wrażenie robi pięcioramienna gwiazda na szpicy pałacu i godło Związku Radzieckiego na frontonie. Przechodzimy do Starego Zamku, jednej z głównych siedzib księcia Witolda. Dowiadujemy się, że tu zmarł król Stefan Batory, który zaniemógł podczas polowania w pobliskich lasach. Kolejne etapy zwiedzania to Synagoga, właśnie odbudowywana, remiza strażacka z manekinem na wieży, stary cmentarz katolicki, dom Elizy Orzeszko (tak na Białorusi nazywa się nasza pisarka, która była żoną Piotra Orzeszki, na cmentarzu widzieliśmy też wspólny grób pani Elizy i jej drugiego męża, Stanisława Nahorskiego), pomnik pisarki, park miejski z ławeczką Antoniego Tyzenhausa. Na zakończenie dnia jedziemy na Plac Sowiecki, gdzie mamy kolację. Na kolacji pierwsze spotkanie z czarnym chlebem, takim prawdziwym, nie tym brązowym farbowanym karmelem jak w Polsce. Oczywiście wszyscy rzucają się na czarny chleb, zostawiając biały na stole. Potem dowiedzieliśmy się od przewodnika, że na Białorusi czarny chleb jest powszedni, a biały uważany za luksus. W sklepach rzeczywiście jest duży wybór różnych gatunków czarnego chleba. Po kolacji pół godziny czasu wolnego, więc wszyscy idą pod Teatr Dramatyczny zrobić zdjęcie na tle pomnika - czołgu z lufą skierowaną w stronę Polski. Następnego dnia śniadanie na Placy Sowieckim i zwiedzanie kościoła św. Franciszka Ksawerego. Ponieważ to była niedziela, zostajemy na mszy. Msza prowadzona w języku polskim, ale prośby (intencje) odczytywane przez wiernych były już w języku białoruskim. Po mszy pożegnanie z Grodnem i jazda w kierunku Wasiliszek, ale to już za miesiąc w kolejnym odcinku relacji. Zapraszam do fotogalerii i na 12 min. film o Grodnie, który jest dostępny pod linkiem http://www.youtube.com/watch?v=RZ4QEbdOKng
Panorama Grodna - rzeka Niemen. | |

| Autor: | Filozof- eurosceptyk | |
| Data: | 2012-10-17 19:02:12 | |
| Treść: | Jak mówi stare przysłowie " Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Oni myślą, że w Polsce jest dobrze, a my myślimy, że Tam są rzeczy warte naśladowania. W tak w ogóle to Europa stacza się na dno i Białoruś nie ma czego Unii zazdrościć. A do Grodna warto by było pojechać i zobaczyć to stare, polskie miasto na Kresach Wschodnich.
| |
| Autor: | Stanisław Wierzbicki | |
| Data: | 2012-10-14 08:54:31 | |
| Treść: | No cóż, za 4 zł to 2 bochenki czarnego chleba kupić można. Niestety, wiza wjazdowa na Białoruś to koszt 60 zł, ale i tak warto. Jak Białoruś przystąpi do UE i zlikwidują granicę, Grodno powinno być pierwszym miastem do którego warto się udać.
| |
| Autor: | Pytająca osoba | |
| Data: | 2012-10-14 07:29:21 | |
| Treść: | Jestem w posiadaniu 10 000 rubli białoruskich. Czy warto wybrać się na zakupy do Grodna?
Z dworca PKS w Białymstoku odjeżdża co godzinę busik do Grodna, aż kusi żeby tam pojechać i kupić bochenek czarnego, prawdziwego chleba.
| |




| Wczoraj: | 317 |
| Dziś: | 532 |








